poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Dziedzic - Rozdział 1

 I tak o to przepisałam pierwszy rozdział. Jeżeli ktoś to czyta to miło by było jakby zostawił komentarz, nawet negatywny. Wiem, nie mam talentu, ale robię to co lubię :) 
Kiedy rozdział kolejny? Nie mam pojęcia ;)

~~Jessica

 
~~*~~


Ashley Eileen Prince od małego mieszkała z człowiekiem, który w żaden sposób nie był z nią spokrewniony. Wychowywał ją jak własną córkę. Uczył ją osobiście jak rzucać czary, jak robić eliksiry itd. Niestety na rok musieli się rozstać, ponieważ dostał on pracę od samego Albusa Dumbledore'a. Chciał odmówić, ale blondynka mu zabroniła. Przez tamten rok widzieli się tylko w święta. Podczas jego nieobecności opiekowała się nią Nimfadora Tonks - miła, młoda kobieta, która niszczyła wszystko co stało na jej drodze. Gdy skończyła 14 lat poznała swojego starszego brata - Severusa Snape'a. W wakacje, gdy po raz pierwszy ją odwiedził, miała ochotę go zabić. Był wredny, egoistyczny, arogancki zadufany, zawsze musiał mieć rację i wszystkich wokół obrażał, lecz po pewnym czasie odkryła, że i ona ma te cechy w sobie, tylko nie tak widoczne jak on. Po dwóch miesiącach potrafiła z miliona obelg, wyciągnąć komplement. Pokochała go i tyle. Odwiedzał ją co najmniej raz w miesiącu, ale to miało się zmienić. Gdy Voldemort wrócił znów zaczęła być w niebezpieczeństwie, ale gdy przejął Ministerstwo już żadne miejsce, chyba że Hogwart, nie było dla niej bezpieczne.
Teraz pakowała się. Miała zamieszkać razem z Weasley'ami, których znała tylko z opowieści Remusa.
-Spakowana? - zapytał ją Lupin.
- Oczywiście - chciał wziąć od niej walizkę, ale mu na to nie pozwoliła - Wolę po mugolsku sie pomęczyć i trochę podźwigać.
- Jak wolisz - podał jej rękę i ruszyli przed dom, który kiedyś należał do rodziców Remusa.
- Będę tęsknić za tym miejscem - miała łzy w oczach.
- Jeszcze tu kiedyś wrócisz, obiecuję - Lunatyk przytulił ją i razem teleportowali się przed dom, który wyglądał, jakby podmuch wiatru miał go zniszczyć, niczym domek z kart.
- Witaj w Norze - weszli do środka, od progu przywitała ich pulchna, starsza kobieta o rudo-siwych włosach.
- Dzień dobry - przywitała się blondynka - Jestem Ashley Eileen Prince - wciągnęła prawą rękę, aby się przywitać.
- Witaj kochana. Ja jestem Molly Weasley - przytuliła dziewczynę. Zaprowadziła dopiero co przybyłych do kuchni i poczęstowała ich obiadem, chyba najlepszym jaki kiedykolwiek było im dane zjeść. Gdy zjedli zaczęła pytać dziewczynę co robiła przez ten czas.
- A kiedy wybierasz się do Hogwaru?
- Od nowego roku. Na razie profesor Dumbledore powiedział, że zamieszkam tutaj, chyba, że to problem, to nie będę się narzucać.
- Problem? Zwariowałaś? - zapytała zdziwiona - Kochanie to żaden problem. Zamieszkasz w pokoju z moją córką Ginnewrą i jej przyjaciółką Hermioną.
- Kto tutaj jeszcze mieszka? - zapytała zaciekawiona Ash.
- Na samej górze mój syn - Ronald i jego przyjaciel Harry, ale są teraz w Hogwarcie. Za trzy tygodnie powinien przyjechać najstarszy z moich synów - Charlie. No i oczywiście mieszka tutaj jeszcze mój mąż Artur. - potem kobieta opowiedziała o swoich synach i córce. Ashley wiele o nich wcześniej wiedziała, o ich przygodach, mimo to dowiedziała się nowych, interesujących rzeczy.
Pod wieczór pożegnała się z Remusem, który musiał wracać. Od dziś miał zamieszkać razem z Tonks, swoją ukochaną.
Od dwóch tygodni mieszkała w Norze. Czuła się jak w domu. Pan i Pani Weasley byli jak dobre wujostwo, które rozpieszcza cię zawsze, gdy przyjedziesz do nich na święta. Zdążyła poznać bliźniaków, których jako jedyna potrafiła rozróżnić po jednym spotkaniu, dla niej były to jak dwie różne osoby. Nie było dnia by do Nory nie wpadł jakiś członek Zakonu. Przychodzili się na jeść, czasem po jakiś eliksir, które Severus zostawił Molly na wszelki wypadek, a jeszcze kiedy indziej przychodzili, żeby przenieść się przez sieć Fiu do Hogwartu, jako że Nora była jedynym domem, który był połączony ze szkołą, a odkąd Śmierciożercy przejęli dom Syriusza, była również siedzibą Zakonu.
Wstała z łóżka bardzo wcześnie. Przez ostatnie kilka dni spała zaledwie kilka godzin, powodem jej nie wypoczynku było zmartwienie. Martwiła się o Remusa, który dostał od Dumbledore'a ważną misję. Miał pójść i po negocjować z wilkołakami, by dołączyły do jasnej strony. Było to nie bezpieczne przedsięwzięcie i wszyscy o tym dobrze wiedzieli. Ilekroć Ashley przypominała sobie o tym co może spotkać Lunatyka, łzy pojawiały się w jej błękitnych oczach, tym razem było tak samo. Samotna, słona kropla spłynęła po jej policzku. Ogarnęła się psychicznie i spojrzała na zegarek. Skrzywiła się widząc, że wskazuje on 2.21. Postanowiła pójść coś zjeść. Zeszła na dół do kuchni, otworzyła lodówkę i wyjęła z niej ser. Pięć minut później miała gotowe tosty i kawę. Wzięła swój prowiant i ruszyła do salonu z myślą, że popatrzy sobie w ogień w kominku. Uwielbiała podziwiać tanień ogników, uspokajał ją. Kiedyś, gdy Remus leżał po ciężkiej pełni i nie było wiadome, czy się wybudzi, spędziła całe trzy dni tępo patrząc się w płomienie. Weszła do salonu i omal nie wylała na siebie całej zawartości kubka, z którego wyleciały jedynie pojedyncze krople. Niestety jej tosty nie miały takiego szczęścia i wylądowały na ziemi. To wszystko było winą pewnego wysokiego, przystojnego rudzielca, który powiedział zwykłe: "Cześć"
Gdy zobaczyła stan swojego "śniadania", powiedziała tylko "Kurwa", na szczęście przypomniało jej się, że nie jest sama, więc przeprosiła chłopaka za swój język i wymamrotała powitanie, po czym wzięła się za zbieranie resztek kanapki z podłogi.
- Zostaw ja to sprzątnę - powiedział rudzielec. Machnął różdżką i po toście nie było nawet śladu - Po coś w końcu ma się różdżkę - dodał uśmiechając się zalotnie. Nie lubiła tego typu zachowania, gdy mieszkała jeszcze w Lupin Manor i wymykała się na miasto, każdego chłopaka, który na nią w taki sposób spojrzał traktowała okrutnym, czarno magicznym zaklęciem. Mimo to pod wpływem wzroku nieznajomego jej chłopaka jej kolana się ugięła, a w okolicach serca poczuła ciepło. Wciągnęła powietrze i jak przystało na arystokratkę, którą bez wątpienia była, w końcu Prince'owie to jeden z najbardziej arystokratycznych rodów, zrobiła tak morderczą minę, że sam bazyliszek na ten widok uciekłby, gdzie pieprz rośnie. Ten chłopak widocznie nie był bazyliszkiem, bo jedynym zareagowaniem na mord w oczach blondynki szerzej się uśmiechnął. Miała ochotę wybić mu te wszystkie białe zęby.
- Jestem Charlie Weasley - wstał z kanapy, podszedł do blondynki i wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczyna najpierw spojrzała na dłoń chłopaka, a potem na niego samego. Ominęła go i usiadła na sofie, przed kominkiem. Weasley poszedł w jej ślady i zajął wcześniej zajmowane przez siebie miejsce. Cały czas nie odrywał wzroku z dziewczyny. Spojrzała z niechęcią na niego.
- Nie przestaniesz się na mnie gapić w ten irytujący sposób, dopóki się nie przedstawię, prawda? - chłopak na potwierdzenie jej słów jeszcze szerzej się uśmiechnął i przytaknął głową.
- Ashley Eileen Prince.
- Eileen? Śliczne imię
- Po mamie - odpowiedziała obojętnie. Za każdym razem, gdy przypominała sobie o swojej rodzicielce, robiło jej się cholernie smutno. Ale była dobrą aktorką i doskonale panowała nad swoją "maską", zmieniając uczucia jak się jej podoba. Oczywiście były momenty, gdy emocje zdążyły wypłynąć na ułamek sekundy, przed przyjęciem odpowiedniej postawy. To był właśnie ten moment. Po jej policzku spłynęła jedna, samotna, słona łza, którą chciała jak najszybciej wytrzeć. Uprzedził ją chłopka, który delikatnie starł mokry ślad. Gdy to robił, czuła szorstkie dłonie, które były zniszczone, przez ciężką pracę.
- Co się stało? - już się nie uśmiechał.
- Nic po prostu nie lubię wspominać o mamie. Zginęła jeszcze zanim skończyłam roczek. Tak naprawdę, nigdy jej nie poznałam, nie miałam okazji. Mimo to wiem o niej wiele, z opowieści mojego brata. Jej mąż pobił ją śmiertelnie, gdy dowiedział się, że nie jestem jego córką. Dzień przed swoją śmiercią zaniosła mnie do Remusa i poprosiła o opiekę. Nikit nie wie, dlaczego akurat go poprosiła o pomoc. Nigdy ze sobą nie przepadali. Mimo to zaopiekował się mną -w środku wyła z rozpaczy, ale na zewnątrz pozostawała nie wzruszona. Chłopak słuchał z uwagą, a gdy skończyła, nie wiedział co ma powiedzieć. Przecież zwykłe: "Przykro mi" nie wystarczy. Po kilku minutach ciszy, wreszcie się odezwał:
- Mówiłaś, że masz brata, tak? - pokiwała tylko twierdząco głową - Czemu on nie mógł się tobą zaopiekować? - wzięła głęboki wdech, który chłopak odebrał jako niechęć - Jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz. Zrozumiem - uśmiechnął się szeroko, a ona obojętnym tonem zaczęła znowu opowiadać:
- Mój brat jest starszy ode mnie o 20 lat. Gdy się urodziłam, był już Śmierciożercą, tak Śmierciożecą i to najlepszym z najlepszych - dodała z dumą - Został nim, bo pewni ludzie, w tym Remus, w szkole nie traktowali go najlepiej. Nawet ludzie z jego domu nim gardzili, bo nie był czystej krwi. Między szóstą, a siódmą klasą dołączył do Voldemorta - chłopak wzdrygnął się, mimo to nie przerywał - który obiecał mu, że z nim nikt mu nie podskoczy, bo będą się go bać. I tak było, w Hogwarcie nie było osoby, która by się go nie bała. Kilka lat później Voldemort zabił Potterów, a potem sam zginął. Severus kilka miesięcy przed końcem wojny się nawrócił, dzięki niektórym osobom i został szpiegiem Zakonu.Ja musiałam się ukrywać, a on był potrzebny tutaj, nie w środku lasu, gdzie dotychczas mieszkałam. - przez ten cały czas patrzyła w ogień, dopiero gdy skończyła spojrzała na chłopaka.
- S-s-s-snape jest twoim bratem? - zapytał zaskoczony dopiero wtedy, gdy wszystko uporządkował w swojej głowie. Ash zaśmiała się.
- Tak. Severus Snape jest moim bratem. Wiem, że jesteśmy podobni.
- Podobni? - spojrzał na nią jak na wariatkę - Ty jesteś blondynką, on brunetem. Ty masz normalny noc, on jak otwieracz do puszek. Ty jesteś miła, a on...
- Specyficzny - dokończyła za chłopaka - A co do bycia miłą, to jestem wtedy, gdy mi to pasuje. Uwierz jak chce to potrafię być diablicą, czasami gorszą od Severusa, której nie chciałbyś poznać.
- Chyba masz rację. 
- Czym się zajmujesz tak właściwie? - zapytała ciekawa. Jej brat też miał zniszczone ręce, ale to przez eliksiry i śmierciożerstwo. 
- Pracuję w Rumunii ze smokami. Ale chwilowo jestem bardziej tutaj potrzebny, niż tam. Nie wiem, czy wiesz, ale moja matka się załamała, gdy Percy przyłączył się do Sama-Wiesz-Kogo - powiedział załamanym głosem. Ashley od Remusa dowiedziała się kim jest dokładnie Percy Weasley, o co musiała porządnie się natrudzić. Gdy pytała kogokolwiek z Zakonu, albo ta osoba wychodziła, albo zmieniała temat, Za Lupinem musiała chodzić kilka dni i gdyby nie mały szantaż w życiu, by jej nie powiedział. 

2 komentarze:

  1. Jak na poczatek, to swietny rozdzial. Pomimo tego, ze bardziej wprowadzajacy. Czyta sie lekko, przyjemnie. Coz... rozdzial moglby byc troche dluzszy. To bedzie bardzo oryginalne opowiadanie, jeszcze nigdy nie spotkalam sie z tym, zeby Snape mial siostre :-) z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial, pewnie bedzie ciekawie.
    PS.przepraszam za brak interpunkcji ale pisze z tableta :-)
    Pozdrawiam,
    Panna Ktos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku chciałam bardziej pokazać czytelnikom co i jak. Co do długości, postaram się pisać dłuższe rozdziały :)
      Co do jego oryginalności, to nie tylko szokiem będzie, że Snape ma siostrę.
      ~~Jessica

      Usuń