wtorek, 8 lipca 2014

Miniaturka Harry/Hermiona

Założyłam Fanpage na fejsie, na którym można składać zamówienia na różne paringi. Jestem tam Adminką Sue. Stwierdziłam, że będę również tutaj wstawiać miniaturki, które tam wstawię. Oczywiście zeszyty przepisuję i wstawię drugi rozdział dziedzica jak będę miała pięć rozdziałów, a Open At The Close wstawię w tym tygodniu najprawdopodobniej.
Wracając do miniaturek/one shotów, dzisiaj zrealizowałam pierwsze zamówienie. Paring dla mnie masakryczny, męczyłam się z napisaniem dwa dni. Serio, wolałabym pisać Ginny/Hagrid, niż to.
Link do FP, na którym możecie składać zamówienia: Kliknij tutaj
Zachęcam was do komentowania :)
 ~~Jessica
 


 ~~*~~ 
 
Minęło prawie dziesięć lat od śmierci Voldemorta. Harry Potter stał w rocznicę śmierci swoich rodziców, przed ich grobem. Jedna pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Tak bardzo za nimi tęsknił, mimo że ich nie pamiętał, to kochał ich.
Usłyszał za sobą jakieś kroki. Po chwili koło niego pojawiła się jego przyjaciółka Hermiona Granger. Przez te dziesięć lat zmieniła się. Wyładniała, nabrała kształtów tam gdzie trzeba. Gdyby nie jej czekoladowe oczy i rozwichrzone włosy nie poznałby jej.
-Dobry wieczór – przywitał się z nią. Spojrzała na niego podejrzliwie. Ale nie było co jej się dziwić. W końcu było już ciemno, a ona stała sama na cmentarzu wraz z jakimś facetem, którego pierwszy raz na oczy widziała.
-Dobry wieczór – odpowiedziała cicho i niepewnie. Położyła kwiaty na grobie, po czym się przeżegnała. Widział jak przyglądała mu się kątem oka analizując jego twarz, aż wreszcie w jej oczach pojawiła się iskierka, tak dobrze mu znana. Pamiętał jak za czasów szkolnych rozwiązywali różne tajemnice, ten błysk zawsze oznajmiał, że Hermiona zna odpowiedź.
-Ha-Ha-Harry? – była zdziwiona i jednocześnie szczęśliwa. Gdy brunet przytaknął głową, rzuciła mu się na szyję. – Merlinie, to naprawdę ty. – objął ją swoimi rękoma.
- Bez przesady, jestem tylko Harry, nie żaden Merlin – zaśmiał się – Byłbym ci wdzięczny, gdybyś mnie nie udusiła – powiedział jej cały czas szeroko się uśmiechając.
-Wybacz – powiedziała lekko zawstydzona. – Zmieniłeś się. Nabrałeś trochę ciała i mięśni. No, ale opowiadaj, gdzieś ty był przez ten czas?
-Może nie tutaj. Może pójdziemy do mnie? Nie mam tam za dużo mebli, ale coś do siedzenia się znajdzie. – dziewczyna zgodziła się i chwilę później teleportowali się do mieszkania Pottera. Tak jak powiedział, nie było jeszcze urządzone. W końcu wprowadził się dwa dni temu. Była jedynie lodówka, stół i dwa krzesła, kanapa oraz łóżko. Zaprowadził Hermionę do „salonu”, po czym zaproponował coś do picia. Nalał do dwóch szklaneczek Ognistej, jedną zostawiając dla siebie, a drugą dla Granger. Dziewczyna spojrzała na niego oczekująco. Chłopak westchnął i zaczął opowiadać – Ja wiem Hermiono, że zachowałem się jak dupek, odchodząc i nic wam nie mówiąc. To wszystko mnie przerosło. Przed śmiercią Voldemorta już i tak byłem sławny, ale po tym jak udało mi się go unicestwić… Ciągłe wywiady, fałszywi ludzie, którzy ciągle ode mnie coś chcieli. Do tego jeszcze Weasley’owie, którzy byli dla mnie jedyną rodziną, stracili Freda, wiedziałem, że to przeze mnie. Mogłem nie mieszać niewinnych ludzi, ale zrobiłem to. Widziałem te oskarżycielskie spojrzenia. Teraz wiem, że były tylko w mojej głowie, ale wtedy nie wiedziałem. Pewnej nocy postanowiłem uciec. Spakowałem w plecak najpotrzebniejsze rzeczy i teleportowałem się na Privet Drive, do dziś nie wiem, czemu to było pierwsze miejsce, które przyszło mi wtedy na myśl. Usiadłem na krawężniku i jakiś czas zastanawiałem się, gdzie mam się udać, w końcu wymyśliłem. Toskania. To było idealne miejsce. Dodatkowo, żeby upewnić się, że nikt mnie nie rozpozna rzuciłem na siebie czar, który modyfikował mój wygląd, zmienił kolor włosów na ciemny blond, a oczy na brązowe. Blizne przykrywałem magicznym makijażem. Kupiłem dom, małą księgarnie, znalazłem przyjaciół i przez cały czas udawałem mugola. Nie było to łatwe, ani trochę, ale dałem radę. Jakiś miesiąc temu znalazłem zdjęcie Gwardii Dumbledore’a w pudłach, które leżały na strychu i postanowiłem wrócić. Kupiłem tu mieszkanie i oto jestem. – spojrzał na swoją szklaneczkę, z której nie wypił jeszcze ani łyka. Podniósł ją więc do ust i wypił całą zawartość na raz.
-Gdy zniknąłeś próbowaliśmy cię znaleźć. Przeszukaliśmy całą Wielką Brytanię. Minister Magii poinformował zagraniczne ministerstwa o twoim zaginięciu. Wszyscy myśleli, że to Śmierciożercy, ale Zakon zgodnie stwierdził, że oni by już dawno o tym poinformowali świat. W końcu po dwóch latach wszyscy stracili nadzieję. Wszyscy oprócz mnie i Ginny, nawet Ron dał sobie spokój z poszukiwaniami. Chodziłyśmy po świecie z twoim zdjęciem i pytałyśmy ludzi, czy nie widzieli cię. Nadszedł dzień, gdy i Ginny straciła nadzieję. A ja nie potrafiłam, musiałam cię znaleźć i już było mi bez znaczenia, czy byłbyś żywy, czy martwy, chciałam wiedzieć co się z tobą stało. Szukałam cię po kryjomu, by nikt z Weasley’ów się nie dowiedział, bo przez to były ciągle kłótnie. Poślubiłam Rona, urodziłam córeczkę i zapomniałam o tobie, poświęcając jej cały mój czas. – nawet nie zauważyła, kiedy po jej policzkach zaczęły spływać łzy, zdała sobie dopiero z tego sprawę, gdy słona kropla wpadła do wypitego do połowy trunku. Harry zwiesił głowę ze wstydu i smutku, słyszał w głosie Hermiony żal, który miała do niego.
-Przepraszam – wyszeptał, tylko tyle był w stanie powiedzieć. Granger, a raczej Weasley uśmiechnęła się do niego słabo, ale za razem pocieszycielsko.
-Wybaczam ci Harry. Ale proszę cię, już nigdy nie odchodź, bez słowa.
-Obiecuję – odpowiedział, przytulając się do niej. – Czyli mówisz, że masz córeczkę, jak ma na imię i ile ma lat?
-Ma na imię Rose i ma 5 lat. – odpowiedziała ocierając łzy ręką.
-Czym się zajmujesz?
-Pracuję w św. Mungu, jestem pielęgniarką.
-A Ron? Został aurorem? A co u reszty Weasley’ów? – był ciekaw co u jego przyjaciół, czy spełniły się im marzenia, czy są szczęśliwi.
Spojrzał na twarz Hermiony, na której zagościł smutek.
-Został aurorem. – widział po minie przyjaciółki, że chce coś dodać, ale nie wie jak to powiedzieć. Postanowił poczekać. Siedzieli w ciszy kilka minut, aż wreszcie Hermiona się odezwała – Ron nie żyje – Harry spojrzał na nią z przerażeniem. Miał nadzieję, że zaraz usłyszy „prima aprilis”, ale nic takiego się nie wydarzyło. Spojrzał pytająco na brunetkę – Zginął trzy lata temu, w trakcie jednej z misji. Weasley’owie od śmierci Freda się zmienili, potem twoje zniknięcie, a do tego śmierć Rona. Stwierdzili, że to przeze mnie Ronald nie żyje, bo ja mu pozwoliłam iść na tę misję, wiedząc jak bardzo jest niebezpieczna. –spojrzała na Harry’ego, będąc pewna, że on też zacznie ją o to obwiniać, ale nic takiego się nie stało – On nigdy mnie nie słuchał w tych sprawach, więc nawet się nie trudziłam, by go przekonać, by został. Weasley’owie zerwali ze mną kontakt. Widzę ich tylko raz w miesiącu, gdy zaprowadzam im Rose na cały dzień, ale jedynie się ze sobą witamy, nic więcej.
-Ron zawsze był uparty, gdy się na coś uwziął, tak musiało być i dobrze o tym wiesz. Nie możesz się o to obwiniać. – powiedział szczerze. Hermiona spojrzała na jego twarz i nagle poczuła jakiś dziwny impuls, który kazał pocałować jej Pottera, ale nie zrobiła tego, a raczej nie zdążyła, bo chłopak przysunął się do niej i po chwili poczuła na swoich ustach jego usta. Uchyliła delikatnie wargi, pozwalając by język Harry’ego zagłębił się w jej gardle. Wplotła palce w jego włosy. Po raz pierwszy od śmierci Rona, czuła coś takiego. Mimo, że umawiała się z facetami i nie raz się z nimi całowała, nie czuła się tak wspaniale jak w tej chwili.
-Kocham cię Hermiono. Zawszę cię kochałem – wyszeptał, gdy przestali się całować, by zaczerpnąć wdechu.
-Też cię kocham Harry – już po chwili znowu ich języki walczyły o dominację.
Zrozumiała, że właśnie znalazła kogoś, z kim będzie dane jej spędzić resztę życia, kto nie odwróci się od niej, tylko dlatego, że ma córkę. Kto będzie kochał mimo wszelkich przeciwności, jakie los będzie stawiał na ich drodze.

1 komentarz: